Różności

Piotr Rogucki Loki – Wizja dźwięku. Recenzja

Recenzję tej płyty można by zacząć od przedstawienia głównego bohatera i fabuły, czyli tak jak zazwyczaj robi się w przypadku książki, filmu lub sztuki teatralnej. Loki – Wizja dźwięku to, jak określił Rogucki: „ ścieżka dźwiękowa do filmu, który nigdy nie powstał”. Albumy nagrane w konwencji fabularyzowanej opowieści uważam za najciekawsze, a zarazem najtrudniejsze, dlatego z wielką ciekawością zdarłam folię z opakowania tej płyty.

Loki dla fanów Roguckiego i Comy z pewnością będzie nowością. Artysta tym razem środek ciężkości przeniósł z mrocznego rocka na kreację aktorską. Oceniając album Loki – wizja dźwięku trzeba brać poprawkę na aktorskie wykształcenie Piotra Roguckiego i jego dokonania artystyczne z czasów wielkiej popularności Comy. Piosenka „Sto tysięcy jednakowych miast” zdobyła w 2004 roku główna nagrodę XV Przeglądu Piosenki Aktorskiej (obok takich sław jak Kinga Preis, Katarzyna Groniec, Janusz Radek i Edyta Geppert – przyp. aut.). Nie pozostaje zatem nic innego jak przy pomocy dźwięków zatopić się w świat Lokiego.

Loki to rock’n’rollowiec, typ ”faceta po przejściach”, który targany emocjonalnymi zawieruchami postanawia przerwać karierę muzyczną. Jego życie obfituje w wydarzenia ekstremalne. Psychodeliczne szaleństwo towarzyszy Lokiemu od momentu, w którym go poznajemy, a może i wcześniej. Jest zima, mróz, szare miasto; depresja. Stach pomyśleć jak wyglądało życie Lokiego zanim Piotr Rogucki pozwolił szerszej publiczności zajrzeć w jego jestestwo. Wypoziomowanie emocji na płycie przypomina jazdę na rowerze po Giewoncie z rękami założonymi za głowę. Jest megaskrajnie. Od manii, przez eksperymenty seksualne, problemy z ojcem, znalezienie miłości, po totalną depresję zwieńczoną samobójstwem. Sinusoida działań Lokiego jest zadziwiająca. Rogucki zrobił swojemu bohaterowi pranie mózgu w światłach reflektorów. Co ciekawe, sposób kreacji przestrzeni nie pozwala odczuć ani dystansu, ani oporu wobec bohatera. Słuchacz wchodzi w życie Lokiego jak w masło. Od początku czuć ciężar jego emocjonalnego bagażu, dzięki temu łatwiej jest nam mu współczuć, a może nawet trochę Lokiego polubić. Płyta opowiada wymyślona historię wykreowanego bohatera, jednak gdzieś tli się myśl: ile w Lokim jest Roguca?

Każdy utwór na płycie jest oddzielną myślą bohatera, pokazuje inne emocje i siłą rzeczy jest podany na różnorodne sposoby. Miłym zaskoczeniem jest dla mnie melodyjność płyty. Rogucki dokonał rzeczy trudnej:  nagrał ambitne, artystyczne kawałki, które są jednocześnie na tyle lekkie w odbiorze, że można je sobie zanucić. Elementy ludowe – bo i takie znalazły się w warstwie muzycznej – odzwierciedlają pewną toporną polskość miejsca i sytuacji, w których zastajemy Lokiego. Rogucki nie uprzykrza też słuchania długimi tekstami – wersy to czasami tylko pojedyncze słowa; poszarpane, niekompletne, a przez to autentyczne i trafiające w sedno. Gdyby musiała wymienić najlepszy i najgorszy utwór miałabym duży kłopot, ponieważ zupełnie nie odczuwam tej płyty w ten sposób. Każdy kawałek ma swój klimat i jest cegiełką budującą większą całość. Muszę jednak zwrócić uwagę na dwa utwory: „Plaster miodu 3”, gdzie Rogucki, ku mojej wielkiej uciesze, recytuje wiersz poety wyklętego – Rafała Wojaczka „Ptak, o którym trochę wiem” i „I’m not afraid of your soul”, po wysłuchaniu którego Rogucki jest moim nowym mistrzem muzycznego suspensu.

Muzyk pokazał fanom swoje mniej znane oblicze wokalisty czerpiącego pełnymi garściami z tradycji piosenki aktorskiej, a po trosze także teatralnej i musicalu. Sposób ekspresji, jaki serwuje nam Rogucki jest diametralnie inny niż to, co prezentuje Coma. Gdyby nie kilka nawiązań tekstowych w piosence „I’m not afraid of your soul” nie można by połączyć tych dwóch dokonań w żaden sposób. Ten zadziwiający mix sprawia, że fani chropowatego głosu Roguca będą uszczęśliwieni, fani specyficznego stylu Comy pewnie zdziwieni, fani muzycznych opowieści usatysfakcjonowani, a przypadkowi słuchacze… cóż po prostu się zakochają, albo zniechęcą, bo o tej płycie nie można nie mieć określonego zdania.

Słuchając po raz setny Wizji dźwięku zadaję sobie kilka pytań: czy podjęcie solowej kariery jest początkiem końca Comy?  Żeby ulżyć mojej głowie przerażonej tą naglą wizją natychmiast sprawdzam kalendarz zespołu. Na szczęście zespół koncertuje i ma się dobrze. Czy mój sprzęt stereo jest w stanie zedrzeć płytę? Tutaj czas pokaże, bo od albumu nie mogę oderwać ucha. I ostatnia, najważniejsza wątpliwość: czy Loki przemówi zza grobu? Panie Piotrze Rogucki: bardzo proszę!

Album Loki wizja dźwięków promują single Szatany Wizja dźwięku, które poza przeżyciami muzycznymi działają wizualne. Nie sposób nie zwrócić uwagi na artystyczne, fabularyzowane klipy:

Możesz również polubić…